Rok 2020 dobiega końca. Dla mnie jak i dla Ciebie wyjątkowo bez sezonu konferencyjnego, jaki znaliśmy z lat poprzednich. Forma zdalna tych wydarzeń to nigdy nie będzie to samo. Brakuje wszystkich pogaduch pomiędzy prelekcjami. Tracimy możliwości spotkania się twarzą w twarz z ulubionym prelegentem. Nie ma też okazji do tego, aby zwiedzić inne miasto, będące gospodarzem danego wydarzenia.
Pomimo tego udało mi się obejrzeć kilka ciekawych prezentacji w zaciszu domowym. Tą, która zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie, w postaci osobnego wpisu jest:
Dylan Beattie zabiera nas w ciekawą podróż na styku technologii i sztuki, całość okraszając szczyptą humoru. Pomimo młodego wieku prezentacja ta już zdążyła dorobić się kilku ciekawych komentarzy. Jeden z użytkowników okrzyknął ją najbardziej epicką prezentacją techniczną, inny z kolei nazwał autora Richardem Feynmanem programowania. Nie brakuje też superlatyw co do samego sposobu prezentowania, jakim posługuje się prelegent, bardziej przypominające swobodne opowiadanie historii przy piwie. Sama liczba obejrzeń również nie przypomina wyświetleń, jaką wykręcają prezentacje techniczne, bliżej jej do tych rozrywkowych.
Żeby nieco przybliżyć, co znajdujesz w samej prezentacji (w tym celu posłużę się komentarzem jednego z widzów Stefana Pop’a)
Complexity from simplicity
4:39 Game of life
9:58 Mandelbrot set
Art from code
17:45 Deep dream
22:07 Using software to create art
Code as art
24:48 Artistic (obfuscated) code
27:49 Quines (programs which print their own source code)
36:40 Esoteric coding languages
41:33 Code to sound languages
46:37 The Rockstar language
Zachęcam Cię jednak, żebyś poświęcił godzinę, bo prezentacja jest warta tego czasu. Nie chcę Ci za dużo zdradzać, ale finał tej prezentacji jest niesamowity.
A jaką prezentację Ty obejrzałeś w tym roku, która wywarła na Tobie największe wrażenie? Podziel się proszę, w komentarzu! ?